Lekarze i pielęgniarki domagają się, by Ministerstwo Zdrowia w ustawie określiło, ilu ludzi powinno pracować w szpitalach, jak powinni być wykształceni i ile trzeba im płacić.
W przyszłym tygodniu tymi żądaniami zajmie się zespół powołany przez premiera.
Pielęgniarskie związki zawodowe domagają się 3 tysięcy złotych brutto, lekarskie – co najmniej 5 tysięcy. Żądania wspierają samorządy zawodowe. – Do stawiania takich postulatów zobowiązali nas lekarze i tego musimy się trzymać – mówiAndrzej Włodarczyk, wiceprzewodniczący samorządu lekarskiego.
Wyższe kwalifikacje, wyższa pensja
To lekarze najgłośniej domagają się płac minimalnych. Natomiast pielęgniarki chcą rozmawiać także o uzależnieniu swoich pensji od kwalifikacji zawodowych. – Za awansem zawodowym powinna iść wyższa pensja – mówi Maria Ochman z 'Solidarności’. Pielęgniarki domagają się też ustalenia, ile osób powinno pracować na szpitalnych oddziałach.
To przepisy bardzo zbliżone do Karty nauczyciela. – Na określenie Karta pracownika służby zdrowiawszyscy reagują alergicznie – dodaje Urszula Michalska, przewodnicząca Federacji Związków Zawodowych Pracowników Ochrony Zdrowia. – Przecież to nienormalne, że pielęgniarki pracujące w różnych szpitalach mimo że mają takie same kwalifikacje, dostają różne pensje – dodaje.
Zachęta do strajków?
Dyrektorom szpitali takie rozwiązania dotyczące pensji minimalnych się nie podobają. – Pensje ustalam ze swoimi pracownikami. Centralne uregulowania nie są mi potrzebne. Gdybym miała więcej pieniędzy, natychmiast dałabym załodze podwyżki – zapewnia Aleksandra Kozak, dyrektor szpitala Matki i Dziecka w Opolu. Jeszcze bardziej krytyczny jest Jarosław Kozera ze Stowarzyszenia Menedżerów Ochrony Zdrowia. – Administracyjne podwyższanie pensji nie przekłada się na jakość pracy pracowników, a tylko zachęca ich do strajków – ocenia. – Utwierdza ich w przekonaniu, że to, ile zarabiają, bardziej zależy od nacisków, które są w stanie wywrzeć, niż od jakości ich pracy.
Jedna pielęgniarka, trzydziestu pacjentów
Nie mniejsze emocje budzi propozycja, by określić, ilu lekarzy ipielęgniarek powinny zatrudniać szpitale. – Odkąd wprowadzono takie przepisy w stosunku do anestezjologów, pacjenci są bardziej bezpieczni – przekonuje Dariusz Kuśmierski, przewodniczący Związku Zawodowego Anestezjologów. Kuśmierski opowiada, że zdarza się jeszcze, że w miejscach, gdzie powinno dyżurować dwóch lekarzy, pracuje tylko jeden. Regulacje wyeliminowały jednak rażące patologie, na przykład znieczulanie pacjentów przez pielęgniarki, a nie przez wyspecjalizowanych medyków.
– W naszym zawodzie jest dużo gorzej – opowiada Dorota Gardias,szefowa Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych. – Zdarza się, że na 30-osobowym oddziale na dyżurze zostaje jedna pielęgniarka. To niedopuszczalne. Stwarza zagrożenie dla życia pacjentów – oburza się Gardias.
Pielęgniarki mają normy zatrudnienia, ale są one nagminnie łamane. W tym zawodzie pracuje 200 tysięcy osób. Według ocen samorządu gdyby szpitale przestrzegały przepisów, powinno ich być nawet o 60 tysięcy więcej. – Standardy zatrudnienia pielęgniarek trzeba określić na nowo – uważa Maria Ochman.
SYLWIA SZPARKOWSKA
Zobacz też: