Polskie pielęgniarki w Afganistanie. Zobacz zdjęcia.

5 min czytania
Aktualności

 

Noszą mundur, ale to przede wszystkim w pielęgniarskim fartuchu spełniają się zawodowo. W dniu swojego święta, pielęgniarki w Ghazni rozmawiały o specyfice podwójnej służby – w kamuflażu i w bieli.

.
Ich praca została doceniona podczas Międzynarodowego Dnia Pielęgniarek. W trakcie uroczystego apelu Dowódca GZM płk Bogusław Nowak przekazał w imieniu gen. bryg. Bogdana Tworkowskiego Dowódcy PSZ wyróżnienia i nagrody za ponadprzeciętne zaangażowanie w pełnienie obowiązków. Po oficjalnej uroczystości wraz koleżankami i kolegami z GZM i amerykańskiej czołówki chirurgicznej FST (Forward Surgical Team) świętowały przy tradycyjnych polskich potrawach.
Zawód pielęgniarki to jeden z tych, o którym mówi się „zawód z misją”. Aby go wykonywać trzeba mieć tzw. „powołanie”, czyli gotowość do przyjęcia na siebie obowiązków wymagających specyficznych predyspozycji psychicznych. Pytane o cechy, którymi powinny wykazać się w pracy mówią, że oczekuje się od nich przede wszystkim cierpliwości, opanowania i opiekuńczości. Są też żołnierzami.

Zawsze na podwójnej służbie. Jak się okazuje, szpital ma wiele wspólnego z polem walki. Działają w stresie, zachowują stalowe nerwy, a od szybkości ich reakcji może zależeć ludzkie życie. Śmieją się, że to, co szczególnie wyróżnia je spośród innych żołnierzy, to niestandardowe podejście do hierarchii w wojsku. Pod fartuchem nie widać pagonów. Na sali nikt nie oddaje sobie honorów i nie wykonuje rozkazów. Najważniejszy jest pacjent, a to nie od stopnia wojskowego, ale od doświadczenia i umiejętności ludzi tworzących zespół zależy powodzenie zabiegu. Podkreślają, że misja jest dla nich doskonałym miejscem, żeby rozwinąć się zawodowo, ale aby pełnić obowiązki w tak trudnych warunkach niezbędne jest wcześniej zdobyte doświadczenie w kraju, najlepiej na takich oddziałach jak chirurgia, czy intensywna terapia. Każda z nich przed wyjazdem musi być pewna swoich umiejętności, bo służba w kontyngencie jest wyjątkowo trudna głównie z dwóch powodów – pacjenci trafiają na oddział ze specyficznymi urazami, a dyżur praktycznie zawsze jest ostry.

W kraju większość zabiegów przeprowadzana jest planowo. Mają czas na przygotowanie i większe poczucie kontroli. W Afganistanie pracują w dwunastogodzinnym systemie zmianowym, a zespoły są zawsze w gotowości.
Dla większości z nich służba w ramach XI zmiany Polskich Sił Zadaniowych w Afganistanie nie jest pierwszym doświadczeniem misyjnym. Wymieniają się opiniami na temat pracy w innych krajach arabskich, m.in. z Iraku i Syrii. Bo oprócz tego, że działają w warunkach wojennych, to zdarza im się opiekować pacjentami, w stosunku do których muszą wykazać się szczególną wrażliwością kulturową. Nie każdy Afgańczyk pozwoli zrobić zastrzyk kobiecie. Nie każda Afganka pozwoli się przebadać bez obecności opiekuna – męża, brata, ojca, czy innego mężczyzny z bliskiej rodziny. Zdarzają się też pacjenci, dla których wizyta w szpitalu polowym jest pierwszym spotkaniem z personelem medycznym pracującym według kanonów medycyny zachodniej. Niezbędna jest obecność tłumacza i sporo cierpliwości przy wyjaśnianiu czynności, którym poddawany jest chory. Ale jak przekonują nie trzeba wiele, żeby zdobyć ich zaufanie. Czasem wystarczy uśmiech, czy porozumiewawcze spojrzenie dla przełamania barier kulturowych. A przecież odsłonięcie ciała nawet przed lekarzem jest dla Afgańczyków nieporównywalnie bardziej krępującą i intymną sytuacją niż dla pacjentów, z którymi spotykają się w Polsce.
Jak twierdzą, po latach służby, setkach zabiegów można wypracować własne sposoby na zachowanie dystansu do pracy. Nie można rozpamiętywać każdego przypadku. Trzeba mieć siłę, żeby się nie wypalić. Ale każda sytuacja jest inna i nigdy nie można przewidzieć własnej reakcji. W tym zawodzie zawsze jest szansa na to, żeby dowiedzieć się o sobie czegoś nowego. Jak w życiu. A na misji służba może stać się całym życiem. Razem pracują, mieszkają blisko siebie, spotykają się na stołówce, w łazience, na siłowni i w jedynej w bazie restauracji – pielęgniarki i pacjenci. Tym bardziej jest im trudno powstrzymać emocje, kiedy na oddział trafi „znajoma twarz”. A przecież one same też są żołnierzami i służą w strefie działań wojennych: „Zapadł mi w pamięci przypadek naszego lekarza z III zmiany PKW Irak, który na moich oczach zginął i wraz z nim zginęło dwóch innych żołnierzy podczas katastrofy śmigłowca, w której ja też brałam udział. To może najbardziej drastyczny obrazek z misji, który zostanie w pamięci do końca życia. To była pierwsza misja.” – opowiada mł. chor. Bernadeta Woś. Nie ukrywa, że było to dla niej ciężkie doświadczenie. Trudno o czymś takim zapomnieć, ale można z tego wyjść mocniejszą –  pielęgniarką, żołnierzem. Od tamtego wydarzenia minęło już trochę czasu, a dla mł. chor. Woś to już czwarta misja. Przyjechała, bo jest tu jej zespół. Są koleżanki, które zostawiły w Polsce dzieci, mężów, chłopaków… Do dwukolorowych galaretek przygotowanych specjalnie na ich święto dorzucają szczyptę goryczy:

 „Dlaczego w mediach ciągle mówi się o chłopcach tęskniących za rodzinami. My też zostawiłyśmy w Polsce nasze życie. My też tutaj służymy.” – stwierdza mł. chor. Renata Chomicz. W Grupie Zabezpieczenia Medycznego pracuje zdecydowana większość grupy mniejszościowej w bazie, czyli kobiet. Żartują, że czasem czują się jak nieetatowe psycholożki. Pielęgniarki zawsze są bliżej pacjentów. Do tego już zdążyły przyzwyczaić się w kraju. To im częściej mężczyźni są skłonni zwierzyć się z dolegliwości, o których krępują się powiedzieć lekarzom. Tu, w Afganistanie żołnierze pojawiają się w ambulatorium nie tylko z problemami zdrowotnymi: „Z kumplami mogą sobie pogadać o służbie, jak się wkurzą to poklną, ale z nami mogą po prostu normalnie porozmawiać. Jak się człowiek wygada, jest lżej.” – dodaje mł. chor. Chomicz. Pacjenci po wypadkach, zabiegach potrzebują po prostu czyjejś obecności. Choć mają zapewnioną opiekę psychologiczną, to niestety dla niektórych spotkanie z psychologiem nadal jednoznacznie kojarzy się z wizytą u psychiatry. Naturalną alternatywą wydaje się rozmowa z pielęgniarkami. Tym samym wpisują swoją rolę zawodową w utarte powiedzenie „kobiety łagodzą obyczaje”, co nie oznacza, że w pracy nie dochodzi do konfliktów. W takim miejscu, przy takim trybie służby to nieuniknione. Praca w szpitalu, tak jak w kraju nigdy nie jest szablonowa. W sytuacjach kryzysowych nie można doprowadzić do powstania chaosu. Potrzebna jest stanowczość, a to nie każdemu pacjentowi może się spodobać. Ale już do tego przywykły. Potrafią łączyć mundur z fartuchem pielęgniarskim. Potrafią być żołnierzami – kobietami w nadal typowo męskiej armii.
Tekst: Dominika Karasek
Zdjęcia: Dominika Karasek, archiwum GZM

Dziekuję panu kpt. Marcin Gil Rzecznikowi Prasowemu PKW w Afganistanie za przesłanie powyższej informacji wraz ze zdjęciami oraz udzielenie zgody na publikację na Portalu.

Mariusz Mielcarek

.

Komentarze

Oceń artykuł

Średnia ocen: 0 / 5. Ilość głosów: 0

Bądź pierwszym, który oceni wpis

8420 artykułów

O autorze

Czynny zawodowo specjalista w dziedzinie pielęgniarstwa anestezjologicznego i intensywnej terapii. Były członek Okręgowej i Naczelnej Izby oraz delegat na Zjazd Krajowy samorządu zawodowego. Założyciel Ogólnopolskiego Portalu oraz Gazety Pielęgniarek i Położnych.
Artykuły
Zobacz także
AktualnościSkładki ściągane przez izbę

Izba pielęgniarek – ściągane składki a pielęgniarki DPS.

2 min czytania
Pielęgniarki DPS są zostawione same sobie… Pielęgniarki i położne są oburzone działaniami izby pielęgniarek w zakresie składek członkowskich. Podwyższyła je do takiego…
Aktualności

Pielęgniarka poszkodowana w powodzi – "w tym dniu" miałam ślub córki.

2 min czytania
Pielęgniarka: „Powódź zaskoczyła nas w czasie kiedy mieliśmy się bawić i radować. Nie mieliśmy szans na wzięcie z domu choćby najpotrzebniejsze rzeczy”… W…
Aktualności

Ile pielęgniarek doświadcza wypalenia zawodowego?

1 min czytania
Badania w sektorze medycznym Szanowni Państwo, nazywam się Wiktoria i jestem studentką Psychologii w biznesie na Uniwersytecie WSB Merito w Chorzowie. Prowadzę…
Komentarze