Medycyna w 33 godziny
przedruk: Rynek Zdrowia
Nie jestem akademikiem i mam do osób z cenzusem profesora należny szacunek. I z zażenowaniem przystępuję do tekstu, w którym chcę okazać sprzeciw wobec programu kursu ordynacji leków dla pielęgniarek i położnych uprawnionych do samodzielnego leczenia. Z 
Centrum Kształcenia Podyplomowego Pielęgniarek i Położnych zatwierdziło w listopadzie ub.r. program kursu uprawniającego osoby z dyplomem ukończenia studiów drugiego stopnia pielęgniarstwa lub położnictwa oraz osoby z tytułem specjalisty w dziedzinie pielęgniarstwo lub położnictwo, do ordynowania leków. Są już pierwsze absolwentki. Kurs trwa 65 (!) godzin, przy czym można by od nich odjąć 18 na „wyroby medyczne i środki spożywcze…”, 9 na „zasady i tryb wystawiania recept”, 5 na „aspekty prawne i odpowiedzialność zawodowa”. Na medycynę zostanie 33.
No nie chce się wierzyć. Przytoczę dla porównania, że jest wśród kursów organizowanych przez Centrum, też dla pielęgniarek, szkolenie o temacie „szczepienia ochronne” trwające 80 godzin czy „badanie spirometryczne” 86 godzin.
Nie przewidziano formalnie żadnych ograniczeń dla absolwentek wspomnianego kursu, będą w zakresie leczenia całkowicie samodzielne. Ogranicza je jedynie wykaz leków, jakie mają prawo ordynować. No i zdolność do samooceny, ale z tym bywa różnie. A przestrzegam przed zakładaniem, że mają to być „kursy pisania recept”, to eufemizm. Recepta jest produktem finalnym czegoś znacznie trudniejszego, procesu diagnostycznego.
Artykuł ten „wisiał” przez pewien czas w portalu Rynku Zdrowia i wywołał polemikę. Pojawiły się głosy, że ten krótki kurs jest tylko po to potrzebny, aby zapoznać pielęgniarkę z formalno-prawną stroną jej nowej funkcji. Bo gdybym zapoznał się z tym, czego pielęgniarkę, magistra w czasie jej równie długich co medycyna studiów nauczono, to bym takiego tekstu nie napisał. I tu się Panie mylą, zapoznałem się. A z rozporządzenia MINISTRA NAUKI I SZKOLNICTWA WYŻSZEGO z dnia 9 maja 2012 r. w sprawie standardów kształcenia dla kierunków studiów: lekarskiego, lekarsko-dentystycznego, farmacji, pielęgniarstwa i położnictwa Dz.U. z 2012 poz. 631 wynikają znaczne różnice w celach, dla jakich kształci się lekarzy a dla jakich mgr pielęgniarstwa i położnictwa. Cytuję: „
„Dyplom lekarza uzyskuje absolwent studiów na kierunku lekarskim, który:
1) w zakresie wiedzy zna:
a) rozwój, budowę i funkcje organizmu człowieka w warunkach prawidłowych i patologicznych,
b) objawy i przebieg chorób,
c) sposoby postępowania diagnostycznego i terapeutycznego właściwe dla określonych stanów chorobowych”. A w zakresie umiejętności potrafi:
a) rozpoznać problemy medyczne oraz określić priorytety w zakresie postępowania lekarskiego,
b) rozpoznać stany zagrażające życiu i wymagające natychmiastowej interwencji lekarskiej,
c) zaplanować postępowanie diagnostyczne i zinterpretować jego wyniki,
d) wdrożyć właściwe i bezpieczne postępowanie terapeutyczne oraz przewidzieć jego skutki.”
I analogiczne informacje dla absolwenta II stopnia studiów w pielęgniarstwie:
„Dyplom magistra pielęgniarstwa uzyskuje absolwent studiów drugiego stopnia na kierunku pielęgniarstwo, który:
1) posiada specjalistyczną wiedzę z zakresu pielęgniarstwa i innych nauk medycznych;
2) w zakresie umiejętności potrafi:
a) rozwiązywać problemy zawodowe, szczególnie związane z podejmowaniem decyzji w sytuacjach trudnych, wynikających ze specyfiki zadań zawodowych i warunków ich realizacji,
b) określać standardy profesjonalnej opieki w każdym wieku i stanie zdrowia pacjenta oraz wdrażać je do praktyki zawodowej. (Pominąłem dla obu zawodów umiejętności nie związane bezpośrednio z procesem leczenia).
Widać z powyższego, że mgr pielęgniarstwa i lekarz to 2 zbliżone ale różne zawody. I inaczej powinno być prowadzone szkolenie w temacie np. „ostra niewydolność wieńcowa” dla lekarzy, inaczej dla pielęgniarek. Można też powiedzieć że choć zbliżone, bardzo różne są zawody np. radiologa i psychiatry. I wybitny w swej specjalności lekarz, np. neurochirurg , po kursie proponowanym dla mgr pielęgniarstwa nie podjął by się decydować w poradni POZ o postępowaniu z gorączkującym niemowlakiem.
Niezależnie od skromnej liczby leków dozwolonych do ordynacji przez mgr pielęgniarstwa musi ona mieć wiedzę o całej medycynie. A tematyka wykładów została ułożona pod kątem leków z wykazu. Założono widocznie, że chory zgłaszający się po pomoc do pielęgniarki z uprawnieniami do samodzielnego leczenia wie, co ona może i umie leczyć. I wie, że jego choroba właśnie jednego z tematów w jej kompetencji dotyczy. Więc nie powinien mieć innych problemów. Np. nadciśnienia, właściwego 30% Polaków, bo leków przeciw nadciśnieniu w wykazie nie ma. Nie ma też tematu nadciśnienia w przewidzianych programem szkolenia wykładach. Ani cukrzycy, ani choroby wieńcowej i szeregu innych częstych chorób przewlekłych.
Ale załóżmy, że będzie to chory wymiotujący, i to taki, który wie, że absolwent kursu o wymiotach się uczył. Bo wysłuchał wykładu „Ondansetron, aprepitant, tietyloperazyna
– wskazania, dawkowanie, przeciwwskazania, środki ostrożności, interakcje lekowe…..”. Z 
Podstawą diagnostyki medycznej jest wiedza nabywana przez studenta medycyny na III roku studiów w przedmiocie „anamneza i badanie fizykalne”. Mimo, że zapisano w art.15b stosownej ustawy, że ordynacje leków mogą być dokonane „po uprzednim osobistym badaniu fizykalnym pacjenta”, szkolenia w tym zakresie w programie nie ma. A wiem, że uczy się tego w szkołach pielęgniarskich dopiero od nie dawna. Ale autorzy programu zadbali, aby niedokształconego merytorycznie kursanta wyposażyć w punkcie W 56 w świadomość „… odpowiedzialności deliktowej będącej skutkiem nieprawidłowej diagnozy lub nieprawidłowej ordynacji leków”. „Co złego to nie my”.
Jestem jak najbardziej za uprawnieniami do samodzielnego diagnozowania i ordynowania leków przez pielęgniarki specjalistki w określonej dziedzinie medycyny w zakresie ustalonym np. przez stosownego specjalistę krajowego. Położnym do ordynacji leków ginekologicznych stosowanych zewnętrznie. Podobnie pielęgniarkom wyspecjalizowanym w leczeniu odleżyn i trudno gojących się ran. Dziś pielęgniarka mająca wiedzę i doświadczenie w tym trudnym dziale medycyny musi prosić lekarza o napisanie recepty na opatrunek uznany przez nią za wskazany. I to trzeba zmienić. Gorąco natomiast namawiam decydentów do ponownego przemyślenia programu szkolenia pielęgniarek uprawnionych do samodzielnego diagnozowania i leczenia jak też do zbadania, czy rzeczywiście istnieje w Polsce potrzeba na nie. Wiem, są kraje, w których pielęgniarki mogą diagnozować i leczyć. Nie udało mi się, niestety, dotrzeć do programów, wg jakich są szkolone. Jedna z komentatorek tego tekstu napisała, że nie jedna z pielęgniarek, choć odmawiam im uprawnień do ordynacji leków, ukończyła dwuletnie szkolenie specjalistyczne. Pytanie, w jakim zakresie. Bo może to jest właściwe rozwiązanie dla wykształcenia pielęgniarki-specjalistki w zakresie leczenia w podstawowej opiece zdrowotnej. Dwuletnia specjalizacja z wieloma godzinami praktyki w zespole lekarzy rodzinnych. A wtedy ze znacznie szerszym zestawem leków, które miała by prawo ordynować. Czytaj dalej…



