Ośrodki rehabilitacyjne finansowane przez NFZ nie są w stanie przyjąć pani Marzeny
Na co dzień pielęgniarki stoją przy łóżkach pacjentów. Walczą o ich zdrowie i życie, pocieszają, gdy brakuje nadziei. Zawsze są blisko. Dziś jednak los wystawił na ciężką próbę jedną z nich – panią Marzenę, pielęgniarkę z ogromnym sercem, która przez lata służyła ludziom swoją wiedzą, doświadczeniem i życzliwością.
Podczas chwili odpoczynku doszło do tragedii – huśtawka, na której siedziała, pękła. Ciężka belka uderzyła w szyję. Helikopter LPR przetransportował Marzenę do szpitala, gdzie przeszła pilną operację stabilizacji kręgosłupa. Uszkodzenie w odcinku C5–C6 spowodowało tetraplegię i konieczność wspomagania oddechu.
Dziś pielęgniarka Marzena potrzebuje specjalistycznej, długotrwałej rehabilitacji. Taką pomoc zapewniają jedynie prywatne ośrodki, które podejmują się leczenia także pacjentów wymagających mechanicznego wspomagania oddechu. Koszty są ogromne, ale to jedyna szansa, by mogła walczyć o sprawność i niezależność.
Kim jest Marzena?
Ma 54 lata. Jest żoną, mamą trzech synów i babcią trojga wnucząt. Prywatnie – ciepła, serdeczna, oddana rodzinie. Zawodowo – pielęgniarka z prawdziwego powołania. Po dyżurach jeździła do pacjentów, zmieniała opatrunki, robiła zastrzyki. Nigdy nie odmówiła pomocy, jeśli tylko mogła ulżyć w cierpieniu.
Dziś to ona potrzebuje solidarności środowiska pielęgniarskiego.
Jej syn zgłosił się do nas z prośbą, aby udostępnić historię pani Marzeny wśród pielęgniarek. Ponieważ to one najlepiej wiedzą, jak kruche jest zdrowie i jak bezcenny bywa każdy oddech. Bo w pracy pielęgniarki uczą się, że dobro zawsze wraca – i że w trudnych chwilach mogą liczyć na siebie nawzajem.