Komentarz na fanpage pielegniarki.info.pl
Rozwiązania są naprawdę proste. Zaczynając od wzrostu składki na ochronę zdrowia (bo bez tego naprawdę nie da rady cokolwiek zrobić) do 13-14%. Uszczelnienie systemu, czyli: lekarze
(bo to głównie do ich kieszeni płynie szerokim strumieniem większość pieniędzy. I owszem należy im się) – nie może tak być, że lekarz ma prywatna praktykę i przyjmuje pacjenta ( bierze pieniądze od pacjenta). Tego samego pacjenta kieruje do szpitala w którym pracuje i po raz kolejny bierze za tego samego pacjenta pieniądze. Wszędzie na świecie jest przyjęte, że albo prywatny gabinet, albo praca w szpitalu. Kolejna rzecz to oczywiście wynagrodzenie pielęgniarek. Kiedyś system kształcenia to licea medyczne. Dzisiaj pielęgniarki które kończyły LM maja staż ok 30-40 letni staż pracy. Mają mnóstwo kursów, za które płaciły z własnej kieszenie. W 1996 postanowiono zlikwidować LM. Od tamtej pory pielęgniarką można zostać tylko i wyłącznie kończąc studia. Dlaczego pielęgniarki po LM są cały czas dyskryminowane ( a to One są filarem ochrony zdrowia). Jaką te kobiety maja motywacje żeby za OGROMNE pieniądze kończyć studia czy specjalizacje. Lada moment odejdą na emeryturę. W głowie się nie mieści jak nasze „koleżanki„ w sejmie nas traktują. Zatrudnienie Ukrainek (z całym szacunkiem do ukraińskich pielęgniarek) – kolejny śmiech na sali. Nie dać polskim pielęgniarkom tylko wpompowywać ogromne pieniądze na wszelkie ułatwienia i pomoc Ukrainkom. A one i tak potem pojadą w świat. Za kilka najbliższych lat ostatnia niech zgasi światło. I to będzie koniec polskiej ochrony zdrowia. A tak jeszcze przy okazji ostatnich strajków w sejmie. Np w Niemczech każdy płaci składkę na ubezpieczenie pielęgnacyjne ok 2,5% ( rozkładane po połowie na pracodawcę i pracownika ). Dlaczego nie możemy czerpać z doświadczeń innych krajów? I to nie chodzi tylko o obecna partie rządzącą. Bo problem narasta już od kilkudziesięciu lat. Jest jak niewypał albo śmierdzące jajko. Z kadencji na kadencje omijane szerokim łukiem, albo chowanym gdzieś w kąt żeby tylko nie wybuchło, lub nie zaczęło śmierdzieć.